piątek, 15 kwietnia 2016

W Turynie

Turyn jest wielki! Wielkie place, szerokie ulice, wysokie kamienice z mnóstwem mieszkań, dużo ludzi i samochodów. Kierowcy jeżdżą jak szaleni! Są tu miejsca ładne i są też okropne (jak wielkie targowisko zasypane śmieciami, prawie w centrum miasta).
Byliśmy tam od piątku do niedzieli. Czas spędziliśmy przyjemnie, choć pierwszego wieczora bardzo zmokliśmy. Za to w hotelu było ciepło i wygodnie, gorąca woda w prysznicu i czajnik, żeby zrobić sobie herbatę.
Oprócz schodzenia miasta wszerz i wzdłuż byliśmy w dwóch muzeach: egipskim i motoryzacji. Jest tam też ciekawe muzeum kina, ale już nie mieliśmy na to sił. Mieści się ono w niesamowitym budynku Mole Antonelliana, który kiedyś był jednym z najwyższych na świecie. Teraz jego wysokość (167,5 m) nie jest już niczym imponującym, jednak ta budowla robi duże wrażenie, tym bardziej ze budowano ją pod koniec XIX w. Jest to jednak wciąż najwyższy w Europie budynek zbudowany z cegieł.


Turyn jest stosunkowo niedaleko od miejsca w którym teraz mieszkamy, jednak klimat i roślinność są trochę inne, bardzo podobne jak w Polsce. Inny zapach powietrza, trochę chłodniej, nie ma palm, tylko dużo młodych listków na drzewach i świeżej trawy na wielkich trawnikach. To tu u nas na wybrzeżu raczej rzadki widok, więc przyjemnie było zobaczyć wiosnę w takim wydaniu, tak dobrze nam znanym z naszego kraju.



Ta kawiarnia istnieje od ponad stu lat. Lody o smaku gianduia (czyli jak Nutella) były najlepsze jakie dotąd jedliśmy ( a nie jest tajemnicą, że jemy lody często i w różnych miejscach). Warto było postać w kolejce...

 Wielkie bańki na ulicy, to atrakcja dla Lidki...



W końcu ktoś zrobił mi zdjęcie!

 Na tym przyjemnym placu był mały targ rękodzieła i staroci. Na jednym stoisku można było kupić ciekawą biżuterię z jakiejś dziwnej masy. Zapytałam po włosku, ile kosztuje jeden z naszyjników (tyle to już potrafię) no i wpadłam we własne sidła, bo pani mi odpowiedziała kilkoma zdaniami po włosku, których już nie zrozumiałam, co mnie trochę speszyło i naszyjnika nie kupiłam, czego teraz żałuję...





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz