poniedziałek, 26 października 2015

W Limone pachnie zimą

Jak tylko skończy się lato, nie mogę się już doczekać sezonu narciarskiego. W związku z tym, ze Emi wyrosła z całego swojego sprzętu oprócz nart, trzeba było skorzystać z przed-zimowych wyprzedaży.
Pojechaliśmy do Limone Piemonte, gdzie jest narciarski outlet i dobrze zaopatrzony sklep, ten do którego jeździmy zawsze, kiedy potrzebujemy narciarskie rzeczy. Chcieliśmy też zdążyć przed śniegiem, który kiedyś nas zaskoczył w drodze do tego górskiego miasteczka (co opisałam tutaj).

W naszej miejscowości było tego dnia 15 stopni - tam na miejscu 6,5. Po drodze piękne jesienne widoki, liście we wszystkich kolorach pomarańczu i czerwieni, pięknie! Tutaj tego nam brakuje.

Dojechaliśmy, kupiliśmy co trzeba, nie bankrutując na szczęście przy okazji. Rzeczy, które dostała Emi zostaną później dla Lidki, a jeśli wyrośnie z butów narciarskich, to będą one dobre na mnie...moje są już trochę zniszczone. A i Lidzi się udało, bo znaleźliśmy dla niej świetną kurtkę narciarską bardzo dobrej jakości w okazyjnej cenie.

Byliśmy rozczarowani, że nasz ulubiony sympatyczny bar koło sklepu jest jeszcze nie czynny (bo do sezonu narciarskiego jeszcze daleko). Na szczęście miły kelner z innej otwartej kawiarni powiedział nam, gdzie można by o tej porze zjeść coś niesłodkiego - dzieci były głodne. Trzeba było pójść na główny deptak w miasteczku, na którym nigdy wcześniej nie byliśmy! Okazało się, ze to bardzo ładne i przyjemne miejsce. Z różnego rodzaju lokalami gastronomicznymi, hotelami i sklepikami w górskim stylu, który bardzo lubię: w oknach kolorowe, płócienne firanki, lampki i drewniane zawieszki w kształcie serc.


Klimat prawie świąteczny, co w połączeniu z mglistą, zimną aurą było niesamowite i tak inne od tego co mamy na co dzień, że aż żal mi było stamtąd wyjeżdżać - mimo, że chłodno aż para leciała z ust.




Poszliśmy do przyjemnego baru, gdzie można było zjeść coś małego i napić się piwa lub bombardino (oczywiście!), które w takich okolicznościach przyrody smakuje wspaniale!



Wracaliśmy już prawie po ciemku, we mgle, która na szczęście na niższej wysokości się rozeszła. Nie dało się nie odczuć, że w górach zbliża się zima...



1 komentarz:

  1. To też moje klimaty na zdjęciach, chociaż w Polsce również jest dużo ładnych uroczych miejsc, chociażby nasz Sopot, Byłam wczoraj w Gdyni, cisza, spokój nad morzem, mało ludzi i piękna pogoda. Czar pryska wracając do dworca ul. 10 lutego. Jedynie pomarańczowe liście ratują nijakość tej ulicy. Buziaki, korzystajcie ile się da z uroków wokół.

    OdpowiedzUsuń